wtorek, 19 sierpnia 2014

Rozdział 10 - Czas na zwierzenia.

- Widzisz, mój brat grał w młodej lidze w Bełchatowie. Tak samo jak ja. Zawsze jeździliśmy na treningi razem, bo były w podobnych godzinach. Tego dnia ... Ja z nim nie pojechałam, bo byłam chora. On na trening też nie dotarł, miał po drodze wypadek, który skończył się dla niego tragicznie. Cały czas mam wyrzuty sumienia. Może gdybym z nim pojechała nic by się nie stało ? - po moich policzkach spływały łzy. Nagle poczułam, jak ktoś obejmuje mnie ramieniem i mocno do siebie przytula. Niemalże od razu, wtuliłam się w siatkarza.
- To nie Twoja wina. Widocznie tak musiało być. Ty byś nic nie zmieniła. - Jego delikatne dłonie gładziły moje włosy, starając się mnie uspokoić. Trochę to zajęło, ale w końcu nieco ochłonęłam.
- Przepraszam. Potraktowałam Ciebie jak najgorszego wroga, a Ty tak się o mnie troszczysz.
- Ktoś to musi robić. Może jestem tutaj dzięki Twojemu bratu? Może on chciał, abyśmy się poznali. Uśmiechnęłam się nieznacznie, a następnie spojrzałam w jego oczy.
- Był świetnym siatkarzem. Wielka kariera była przed nim. Wszyscy mu ją wróżyli, ale nie wyszło. Delikatnie wzruszyłam ramionami. Robiło się coraz później i zimniej. Wiatr lekko rozwiewał moje włosy.
- Odwieźć Ciebie do domu? - spytał Facundo, jakby czytając mi w myślach.
- O niczym innym nie marzę.
Wstaliśmy z ławki, ja skierowałam się do budynku, w którym poinformowałam Rafała, że już wracam, a Conte poszedł odpalić samochód. Gdy skierowałam swoje kroki w stronę parkingu, byłam mile zaskoczona. Skra jak widać troszczy się o swoich zawodników i załatwia im najlepsze samochody. W dodatku ze świetnym ogrzewaniem, co zauważyłam siadając na miejscu pasażera. Co się dziwić? Światowej klasy zawodnicy, to i światowej klasy samochody. Podróż minęła nam bardzo miło. Ja próbowałam nauczyć Facu paru słów po polsku, a on biedny starał się jak może, aby to powtórzyć. Gdybyście usłyszeli jego Cześć ! Nie, wcale się nie śmiałam. Z drugiej strony, fajnie było sobie przypomnieć jak to jest. Jednak przez ten czas od śmierci brata, właściwie się nie śmiałam, więc teraz było mi nieco dziwnie. Siatkarz starał się jak mógł, aby mnie rozśmieszać, bym czuła się dobrze i muszę przyznać, iż nieźle mu to wychodziło. Mogę z całą pewnością stwierdzić, że genialnie pasuje do tego klubu. A śpiewa też nieźle. No, może z paroma wyjątkami. Po kilkunastu minutach byliśmy już na miejscu. Wychodząc z samochodu, Argentyńczyk dał mi swoją marynarkę i objął mnie ramieniem. Jak dobrze, że mieszkaliśmy w tym samym bloku.
- Dziękuję za dzisiejszy wieczór, za to że mnie wysłuchałeś.
- A ja dziękuję, że mi tak zaufałaś.
Zdjęłam z ramion marynarkę i przytuliłam siatkarza na pożegnanie, by po chwili zniknąć za drzwiami swojego mieszkania. Z ulgą zdjęłam buty, podziwiając pięknie obtarte nogi, tak to jest jak na codzień nie chodzi się w takich butach. Gdy miałam się kierować do dalszej części mieszkania, usłyszałam z klatki schodowej coś dziwnego. Ktoś krzyknął coś w bliżej mi nieznanym języku. Postanowiłam sprawdzić, co się dzieje. Uchyliłam nieco drzwi i zobaczyłam siedzącego na schodach Facu. Wzrok miał wbity w ziemię, a minę niezbyt ciekawą. Dłużej się nie zastanawiając wyszłam do niego i kucnęłam przed nim.
- Co się stało?
Argentyńczyk podniósł wzrok. Nie wiedział co ma powiedzieć.
- Rafał ma klucze od mieszkania, a zapewne dzisiaj nie wróci, by nie będzie jechał po alkoholu. Zostaje mi spać tutaj.
- Nie wygłupiaj się. Wstawaj i zapraszam w moje skromne progi.
Posłałam mu szeroki uśmiech i podałam mu dłoń, wstając.
- Jesteś tego pewna ? Nie chcę robić Ci problemu.
- A co to za problem ? Mam dwie sypialnie, z tego jedna jest wolna. Także nie gadaj już, tylko chodź.
Siatkarz niepewnie ujął moją dłoń i wszedł ze mną do mieszkania. Tam, od razu pokazałam mu jego sypialnie, dałam ręcznik i wszystkie potrzebne rzeczy. Gdy ten udał się pod prysznic, ja zmieniłam pościel. Następnie sama wzięłam szybki prysznic i przebrałam się w pidżamę. Na szczęście, Rafał zostawił u mnie parę swoich rzeczy, więc i dla Facu znalazłam jakąś koszulkę. Udałam się do kuchni, by jak zawsze wieczorem napić się jeszcze wody, takie moje przyzwyczajenie. W tym samym czasie, wszedł tam i mój tymczasowy współlokator. Wymieniliśmy przyjacielskie uśmiechy, gdy zauważyłam, że mężczyzna robi to samo co ja. Po wypiciu wody, podszedł do mnie nieco bliżej.
- Dobrej nocy, Julka.
- Dobranoc.
I właśnie wtedy, stało się coś czego bym się nigdy nie spodziewała. Moje usta odnalazły jego i złączyliśmy się w bardzo delikatnym pocałunku. Gdy w końcu się od siebie odsunęliśmy, Nasze oddech były przyspieszone. Oboje byliśmy szczęśliwi, jednak nie chcieliśmy pójść za daleko. Będąc pod drzwiami do sypialni rozstaliśmy się z uśmiechami na twarzy. Chyba nie muszę mówić, że tej nocy zasnęłam niczym małe dziecko ?



***
Przepraszam, że mnie tak długo nie było. Ale po drodze miałam 18-stkę. Potem wyjazd, a na początku wakacji złamaną prawą rękę (miłość do siatkówki czasem boli). Rozdział krótki, bo na razie staram się doprowadzić rękę do normalnego stanu.
Jak Wam się podoba rozdział ? Jesteście tutaj jeszcze?
Pozdrawiam Kukulka :*

2 komentarze:

  1. W końcu zaczyna się coś dziać pomiędzy bohaterami! A już myślałam, że Julka będzie odpychać Facu cały czas.
    Dobrze, że mu zaufała. Tym bardziej podoba mi się pocałunek.
    Mam nadzieję, że nie znikniesz znowu tak jak ostatnio..
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapraszam na nowy blog myślę, że się spodoba http://zawsze-pomijana.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń